Wędkuję już od 30-tu lat .To moja pasja ,sposób na relaks, wyciszenie i kontakt z naturą. Przygodę z wędkarstwem morskim zacząłem w 2005 roku właśnie w Łebie i pokochałem to. Od tamtej pory odwiedzam nasz Bałtyk kilka razy do roku.
Odwiedzałem już Władysławowo ,Hel i Gdynię, ale do Łeby wracam najchętniej . Uważam że to tu każdy początkujący ‘wilk morski „ musi zacząć przygodę z dorszem . Sprzyjają temu : płytkie łowiska 20-40 metrów ; małe prawdopodobieństwo zaczepów a co za tym idzie brak strat sprzętowych ; duża ilość wypływających kutrów wędkarskich ; doskonałe zaplecze noclegowe i restauracyjne ;smaczne jedzenia w barach i smażalniach ; sympatyczne podejście mieszkańców do nas wędkarzy z innych regionów Polski ( doskonale rozumieją , że to dzięki nam funkcjonują i utrzymują swoje rodziny ) oraz urok tego miejsca i piękne plaże .
Tylko na łowiskach Łeby można się nauczyć jak delikatnie i finezyjnie prowadzić zestaw , ciągnąć po dnie i delikatnie opłukiwać go bez ryzyka, urwania wszystkiego , a co za tym idzie straty 20-30 zł ( tyle średnio kosztuje zestaw ) . We Władysławowie , luz w zatoce zdarza się to często ( mój rekord – 6 urwanych zestawów na wrakach – pierwszy rejs we Władysławowie ) . Hol dorsza też nie jest tu tak meczący jak w innych głębokich łowiskach . Za Łebą przemawia też duża ilość dorsza . Fakt że nie ma tu zbyt wielu „ okazów życia ’’ , ale 40 – 60 cm to norma .
Jeżeli tylko traficie dobry kuter i szypra fachowca ( z tym jest w Łebie trochę gorzej ) to na pewno pouczycie się sztuki łowienia dorsza . Potem będzie wam łatwiej na innych łowiskach . Kutry w Łebie pływają cały rok , ale najfajniej łowi się wiosną i jesienią ( mniejszy tłok) .
Do Łeby mam z mazur dużo dalej niż do Gdańska , Władysławowa lub na Hel . Mimo to , gdy zmęczy mnie machanie 200 – 300 gramowymi pilkerami na 60-90 metrach , wtedy jadę do Łeby na jeden z trzech wypróbowanych kutrów i bawię się 100 g pilkerem , wyciągam pół metrowego dorszyka , daję mu buzi , proszę żeby przyprowadził większego kolegę i go wypuszczam . Po zakończonym rejsie zachodzę do którejś z uroczych smażalni , zamawiam dużą flądrę z frytkami oraz kapustą i delektuję się smakiem ryby . Później ruszam w kilku godziną podróż do domu z nadzieją że niedługo tutaj wrócę.
Myślę , że początkujący adepci wędkarstwa morskiego powinni przyjechać do Łeby . Jestem pewien , że łykną bakcyla dorszowania , opanują sztukę sprowokowania dorsza do brania odwiedzą inne polskie porty może nawet Norwegię lub Bornholm . Następnie wrócą do Łeby i będą wspominać swojego pierwszego w życiu dorsza .
Grzegorz J - miłośnik Łeby i Bałtyku